DBAJMY O NASZĄ PLANETĘ

B. Eysmontt   „ Wielka przygoda w małym miasteczku”

          Pewnego dnia do miasteczka przywędrował Czarodziej. Nie zajmował się on często czarami, bo mały Czarodziej kochał wielkie podróże. Kiedy nadchodziła wiosna, zamykał domek, brał kota na ramię i podpierając się czarodziejska pałeczką, ruszał w drogę. Nie wiecie jednak jeszcze jednego, że w tych wielkich podróżach. Czarodziejowi najbardziej podobały się małe miasteczka… I pewnego dnia, kiedy szedł przed siebie, zobaczył z pagórka najpierw rzeczkę, a potem mostek. A dalej, za mostkiem, kolorowe kamieniczki, krzywe uliczki i bardzo dużo błyszczących w słońcu dachów i okienek.

– Ha, mój kocie! – zawołał, podskakując do góry Czarodziej. – Przecież to najprawdziwsze małe miasteczko, jakie kiedykolwiek widziałem! Prawda, mój kocie? Kot wprawdzie nic nie odrzekł, ale Czarodziej wiedział doskonale, że myśli tak samo. Mały Czarodziej biegł tymczasem, jak umiał najszybciej, w stronę miasteczka i wyobrażał sobie, co będzie dalej, kiedy wejdzie na rynek, otoczony wesołymi kwiatkami, i zobaczy naokoło wesołe, kolorowe kamieniczki. Takie, jakie zawsze widywał w małych miasteczkach. Nagle tuż nad jego głową coś przeleciało i z trzaskiem rozbiło szybę. Za krzywym rogiem uliczki rozległ się świst i gwizd, a potem za kamieniczkami przegalopowało coś z wielkim hałasem.

– Ha, mój kocie! A cóż to takiego?! – z przerażeniem wykrzyknął mały Czarodziej, podskakując do góry. Ostrożnie, na palcach zbliżył się do rogu uliczki. A kiedy zajrzał za ten róg, przeraził się jeszcze bardziej.

– Czy to możliwe? – wyszeptał cicho Czarodziej. – Czy i ty, mój kocie, widzisz to, co ja widzę?! Mały Czarodziej tymczasem stał i patrzył na rynek, który w niczym nie przypominał rynku w innych małych miasteczkach. Co stało się z kolorowymi kamieniczkami, błyszczącymi dachami i okienkami? Zamiast nich Czarodziej widział podrapane i porysowane ściany, powybijane szyby i wykrzywione okienka. – Co stało się z kolorowymi kwiatkami? Tu i tam rosły tylko chwasty i suche badylki. Mały Czarodziej długo nad tym wszystkim kiwał głową.

– Uratuj, uratuj nasze miasteczko! – zawołały jakieś głosy i z najbliższych bram i okien zaczęły wychylać się przerażone twarze mieszkańców.

– Chętnie! Bardzo chętnie to uczynię! – zawołał mały Czarodziej. – Tylko powiedzcie mi, kto to zrobił.

– To oni! Oni! – odkrzyknęli mieszkańcy. Na rynku rozległ się straszliwy hałas. I wiecie, kogo zobaczył mały Czarodziej? Na samym przedzie biegł rudy Felek, wywijając długim kijem. Tuż obok galopował piegowaty Stasiek z kamieniem w ręku. A za nimi cała rozwrzeszczana gromada Michasiów, Antków, Wojtków i Stefków, nie mówiąc o tych małych na końcu, którzy mazali kredą po ścianach i po płotach.

– Ha, więc to tak, mój kocie! – krzyknął Czarodziej. – To oni niszczą swoje miasteczko! Dobrze! Spotka ich za to kara! Tu mały Czarodziej machnął swoją czarodziejską pałeczką i w króciuteńkiej chwili całe miasteczko… stało się zupełnie szare. I tak samo szarzy stali się wszyscy chłopcy… Stali teraz z otwartymi buziami i dziwili się.

– Ojejku, co się stało? Co stało się z naszym miasteczkiem? – zaczęła krzyczeć cała gromada…

– No, więc macie to, czegoś cie sami chcieli!

– Ale myśmy wcale tego nie chcieli – pisnął Felek.

– Nie chcieliście? – roześmiał się mały Czarodziej. – A kto zniszczył to śliczne miasteczko? Kto zdrapywał kolorowe ściany i wybijał szyby? Kto wyrywał i deptał kwiatki? Kto łamał gałęzie i rzucał kamieniami? No, kto to wszystko zrobił, kochani?… Chłopcy się zawstydzili, spuścili głowy.

– I co teraz będzie? – zapytał cichutko Felek.

– Oczywiście, że od tej pory aż po wszystkie czasy wasze miasteczko będzie najbardziej brzydkim, najbardziej smutnym, najbardziej szarym miasteczkiem na świecie – odpowiedział mały Czarodziej. A wtedy chłopcy otoczyli Czarodzieja.

– My nie chcemy, żeby nasze miasteczko było najbardziej brzydkim, najbardziej smutnym i najbardziej szarym miasteczkiem na świecie. I bardzo pana prosimy, żeby je pan odczarował. A my przyrzekamy…

– No, tak to co innego! – uśmiechnął się mały Czarodziej.

– I myślę, że teraz już mogę być spokojny o wasze miasteczko…

– No, to ruszajmy w dalszą drogę! – wesoło zawołał mały Czarodziej. Ale zanim się oddalił, raz jeszcze obejrzał się za siebie i z uśmiechem podniósł czarodziejską pałeczkę do góry. I…………

    „Wróżka z Kryształowego Jeziora”

Maciuś i Krysia bardzo lubili bawić się wodą. Odkręcali stojący przed domem hydrant i godzinami patrzyli jak woda kapie z niego i drąży ziemię tworząc coraz to głębszy dołek. Czasem budowali z piasku i gliny całe miasta, a potem puszczali na nie mocny strumień wody. Woda rozlewała się i tworzyła na ziemi małe rzeczki, które wpływały do większych rzek, jezior, stawów. Im bardziej odkręcali kurek, tym bardziej rzeki stawały się rwące, rozlewały się, a powódź zalewała ich budowle. Po takiej powodzi na podwórku robiło się bajorko, a oni ściągali buty i brodzili w wodzie i błocie po kostki. Nie przeszkadzało im to, że się pobrudzą, gdyż bardzo lubili kąpiel w pianie. Wlewali do wanny pół butelki płynu do kąpieli i udawali, że pływają w spienionym morzu. Kiedy była brzydka pogoda i nie mogli wyjść na podwórko, całe dnie spędzali w łazience. Mocno namydlali swoje ręce, nakładali na nie pianę, a one zmieniały się w białe duchy o przedziwnych kształtach. Uwielbiali tę zabawę. Pewnego razu mamusia zabroniła dzieciom bawić się wodą na podwórku i w łazience. Udając obrażonych Maciuś i Krysia wyruszyli w świat, aby poszukać nowego miejsca do zabawy. Szybko przeszli przez ogród, minęli łąkę, mały zagajnik i dotarli do podnóża pobliskich skał.
– W tych skałach na pewno musi być woda. Rzeki najczęściej mają swe źródła
w górach – powiedział Maciuś. I rzeczywiście, w miejscu, gdzie skały tworzyły coś na kształt groty, dzieci dostrzegły małą stróżkę wody. Było to dziwne zjawisko, bo stróżka to pojawiała się, to znów znikała.
– Popatrz, ona pokazuje nam drogę – powiedziała Krysia. – Chodźmy za nią.
Poszukiwacze wody weszli do ciemnej jaskini, wędrowali długim, wąskim tunelem. Po kilku minutach zobaczyli mały punkcik światła.
– Tam musi być wyjście na zewnątrz – powiedział Maciuś. – Widzę światło słoneczne. Bardzo szybko pokonali ostatni odcinek drogi i stanęli u wylotu tunelu. Oczom ich ukazał się przepiękny widok. Była to olbrzymia polana, otoczona lasem i skałami, a na środku polany – jezioro. Od jeziora biła jasność, jakiej jeszcze nigdy nie widzieli. Promienie słoneczne odbijały się od tafli wody jak od kryształowego zwierciadła. Rzucały wszystkie kolory tęczy na pobliskie skały, z których spływały, równie kryształowe jak samo jezioro, małe potoki.
– Maciusiu, – szepnęła Krysia – jesteśmy w bajce. Ledwie zdążyła wypowiedzieć te słowa, gdy na jeziorze zrobiły się lekkie fale i z głębi wynurzyła się piękna pani.
– Dzień dobry – odezwała się aksamitnym głosem. – Jestem wróżką z Kryształowego Jeziora. Proszę, pokrzepcie się wodą.
– Mamy napić się wody z jeziora? – zdziwił się Maciuś. – Przecież wodę można pić dopiero po przegotowaniu. Woda z jezior i rzek nie nadaje się do picia. Po niej można zachorować. Wróżka nic nie odpowiedziała tylko wrzuciła do wody swoją kryształową różdżkę. Na wodzie, jak na ekranie w kinie, zaczęły ukazywać się obrazy. Dzieci zobaczyły piękną krainę porośniętą lasami i rzeki z wodą tak czystą, przezroczystą, że bez trudu można było dostrzec pływające w nich ryby i najdrobniejsze kamyki leżące na dnie. Kobiety wiadrami czerpały wodę i nosiły do domów, aby ugotować posiłek. Strudzeni podróżni nabierali do garnuszków wody z rzeki i pili, by ugasić pragnienie przed dalszą drogą.
– Jak to możliwe, że kiedyś ludzie mogli pić wodę prosto z rzeki? – zapytała
Krysia. – Co się stało?
– Posłuchaj – powiedziała piękna pani. – Kiedyś my, wróżki, przez długi czas mieszkałyśmy w rzekach i jeziorach. Ale ludzie przestali szanować wodę. Zanieczyszczali ją odpadami i różnymi truciznami. Kiedy zanieczyszczeń było mało, woda w zbiornikach wodnych oczyszczała się sama. Kropelki przepływając przez małe kamyki i duże kamienie, przez piasek, zostawiały zanieczyszczenia. Dużo zanieczyszczeń pochłaniały też lasy. Ale z czasem ludzi na Ziemi było coraz więcej. Wycinali lasy, aby budować domy, wsie, miasta, drogi i autostrady. Potrzebowali coraz więcej wody do picia, mycia, prania i coraz więcej ją zanieczyszczali. Kiedy zanieczyszczeń w wodzie było już tak dużo, że woda przestała oczyszczać się sama, ludzie zaczęli uzdatniać wodę budując oczyszczalnie. Ale i tak zużywali jej więcej niż potrzebowali. Wtedy właśnie my, wróżki, musiałyśmy uciekać z rzek i jezior. Znalazłyśmy to krystalicznie czyste jezioro i zamieszkałyśmy w nim. Strzeżemy dostępu do niego i tylko nieliczni ludzie mogą go zobaczyć. Najczęściej są to dzieci, bo dzieci mają dobre serduszka i mogą nam pomóc.
– My?! – powiedzieli prawie równocześnie Maciuś i Krysia. – Ale co my może-
my zrobić. Wróżka znów nie odpowiedziała nic, tylko wrzuciła swą czarodziejską różdżkę do wody. Dzieci zobaczyły teraz siebie i swoje zabawy. Tyle zmarnowanych kropli wody. Tyle płynu niepotrzebnie wlanego do wanny. Tyle zużytego mydła. Tyle zanieczyszczeń. Bardzo się zawstydziły. Chciały się wytłumaczyć, ale wróżka ode- zwała się pierwsza.
– Jeżeli mieszkańcy naszej Ziemi dalej będą tak nieoszczędnie gospodarować
wodą, oczyszczalnie nie nadążą jej oczyszczać.
W przyszłości może zabraknąć dla ludzi wody zdatnej do picia – nawet po prze-gotowaniu. A co stanie się ze zwierzętami i roślinami, które będą piły zatrutą wodę? I oczom dzieci ukazał się nowy obraz. Zobaczyli rzeki, w których zamiast wody płynie piana z proszków do prania, płynów do mycia naczyń, płynów do kąpieli i mydła. Zobaczyli ludzi brudnych, z poczerniałymi twarzami, stojących na ulicach miast z kubkami w ręku, żebrzących o kroplę wody zdatnej do picia. Zobaczyli zwierzęta pokryte pryszczami, chorujące po wypiciu brudnej wody i drzewa, na których tylko gdzieniegdzie zielenił się listek. Zobaczyli szary, brudny świat. Po chwili milczenia wróżka odezwała się:
– Pytacie co możecie zrobić. Możecie zostać strażnikami wody. Czy chcecie?
– Tak. – Odpowiedziały równocześnie dzieci. – Ale czy to znaczy, że nie może-
my korzystać z wody, mydła i innych środków czystości?
– Możecie. Ale musicie to robić rozsądnie. Możecie brać ich tylko tyle, ile jest konieczne do mycia, picia, prania, gotowania, sprzątania, podlewania. Dbać o to, aby kran zawsze był dokręcony, aby w waszym domu woda nie lała się niepotrzebnie. Pamiętajcie! Może jej zabraknąć. Podaruję wam czarodziejskie znaki. Zawieście je w swoim domu. Wróżka, żegnając się z dziećmi, podała im kryształową skrzyneczkę, którą oni schowali do plecaka i wyruszyli w powrotną drogę.
Od kilku dni mamusia zauważyła dziwną zmianę w zachowaniu dzieci. Krysia i Maciuś nie rozlewali już wody po podwórku. Podczas kąpieli nie nalewali pełnej wanny, coraz częściej korzystali z prysznica, a i płynu do kąpieli starczało na dłużej. Na dodatek w łazience, w kuchni i przy hydrancie stojącym na podwórku pojawiły się dziwne znaki.

Przygotowała: Renata Bartoszewicz

Print Friendly, PDF & Email
Powiązane publikacje